poniedziałek, 17 czerwca 2013

Back to the past - Aleyna

Nie rozumiem poglądów moich opiekunów. Skoro budynek przytułku znajduje się nad samych brzegiem, to, po jakiego, wysyłać mnie na obóz żeglarski. Jakbym była jakąś wyświechtaną panienką, pff... No, ale nic, pozostawało spakować manatki, przypasać klingę, ( na którą opiekunki i tak już patrzyły wilczym okiem) i zbierać się na pociąg.
Domek, rzecz jasna, dwuosobowy. A jak! Jeżeli coś ma się walić, to niech wali się od razu wszystko. Będzie mnie roboty przy sprzątaniu... Nie bawiąc się w pukanie czy inne tego typu ceregiele wparadowałam do budyneczku gdzie, ku mojemu ogólnemu niezadowoleniu, zastałam drugą dziewczynę. Właśnie wypakowywała swoje rzeczy, kiedy spod skrawka koszulki wysunął się jej wisiorek. Rozmowa była krótka i konkretna, wzbogacona sztucznym uśmiechem dla potrzymania tematu. Cóż, nie wyszło. Wspaniałomyślna dyrekcja ośrodka zwołała zbiórkę porządkową. Nazwij mnie kłamcą, jeżeli cokolwiek z tego pamiętam. Tak to jest, jeśli ktoś cos mówi a tym robisz wszystko tylko nie słuchasz go. Koniec oratorium przyjęłam, więc ze szczerą ulgą.
Z wyraźnie znudzoną miną dowlokłam sie do domku. Tam zauważyłam parę drobnych, acz jednak dla wprawnego obserwatora ważnych szczegółów. Mianowicie dziewczyna, z którą dzieliłam kwaterę była przynajmniej o rok starsza (Nie przejęłam się tym zbytnio. Jeżeli zacznie cokolwiek na ten temat przebąkiwać, odpłacę sie pięknym za nadobne). Znamionowała to butelka rumu niezbyt starannie schowana pod łóżkiem. Uśmiechnęłam się z przekąsem: jeżeli będzie chciała cos przede mną ukryć to musi się bardzie starać. Kolejnym ciekawych znaleziskiem była pochwa z mieczem czy też szpadą. Już, już chciałam podejść i pooglądać ostrze, ale moja towarzyszka ten akurat moment wybrałaby wejść do pokoju. Stłumiłam westchnienie rozgoryczenia. William, bo tak też zwana była moja współlokatorka, spróbowała zagaić jakąś czczą pogawędkę. Cóż, czemu nie, ale brudy wywleka się lepiej na świeżym powietrzu toteż, na moją wyraźną prośbę, udaliśmy się na pomost. A gwoli ścisłości-na łódkę przy pomoście. A żeby sprawiedliwości stało się zadość-odcumowaną.
To była magiczna noc. Księżyc stał w pełni, zefir przyjemnie pieścił twarz. William postanowiła oczywiście wykorzystać sytuację by dostać się do swojego trunku. Jeszcze trochę i zaczęłabym myśleć, ze jest uzależniona... Moją uwagę odwróciło natomiast coś zupełnie innego. Nasza mała łupinka przechyliła się delikatnie na jedną burtę. Nic specjalnego, jakby się niektórzy mogli spodziewać. Wszystko by grało, ale nie tutaj... Byłyśmy na jakimś jeziorze czy zatoczce, nie morzu. To nie powinno być fal przy niemal bezwietrznej pogodzie. Rzuciłam Will krótkie spojrzenie. Z jej oczu wyczytałam, że też to poczuła i nurtują ją podobne myśli. Rzuciłyśmy się nerwowo w kierunku bomu i zawieszonego a nim medalionu. Lśnił białym światłem.
To, co działo się dalej jest wyjątkowo trudne dla mnie do opisania. Jeżeli chcecie wiedzieć więcej-spytajcie pannę Sparrow. Być może ona pamięta więcej szczegółów. Jeżeli chodzi o mnie, to wszystko było za szybko. Najpierw oślepiający blask, potem strata gruntu pod nogami, chwila nieprzytomności a potem zorientowałyśmy się, że już nami nie kołysze, nie siedzimy w treningowej omedze. Stałyśmy na kei w jakimś XVIII-wiecznym mieście. Potrząsnęłam głową odganiając resztki mroku. Spojrzałam pytająco na Will, ale zamiast zatrzymać wzrok na jej oczach omiotłam ją spojrzeniem. O dziwo, nie wyróżniała się z tłumu. Prosta, lekko luźna koszula, spodnie i skórzane buty. Na nadgarstku zawiązana lekko przybrudzona chusta. Drugą trzymała w ręce chyba nie za bardzo wiedząc, co z nią począć. Spojrzałam na swój przyodziewek. Podobny, lecz w nieco ciemniejszej tonacji oraz z dodatkiem, którego się niespodziewałam. Moją głowę zdobił kapelusz z piórem, a ja ze wszystkich sił postarałam się ukryć zaskoczenie. Dopiero po dobrej chwili przyszło mi na myśl, żeby spojrzeć przed siebie. Widok, który ukazał się moim oczom przerastał wszelkie wyobrażenia. Jasne, wiedziałam, co mam przed sobą. Wiedziałam, kto stoi na mostu. Tylko, jakie licho przywiodło przed moje oczy legendarną Czarną Perłę...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz