niedziela, 6 kwietnia 2014

Sail where the border will lead us - William

Podczas odkrywczego wywodu Aleyny koncentrowałam się jak nigdy wcześniej. Nie wiem czy dlatego, że ktoś kogo znałam niedługi czas mówił bezpośrednio o mnie, czy dlatego, że po raz pierwszy byłam świadkiem układania najprawdziwszej mapy morskiej. Za każdym razem gdy kolejny krąg był przekręcany przechodziły mnie dreszcze - dreszcze podniecenia. Każdy kolejny odkrywał jakieś legendarne miejsce, bitwy, porty, wyspy. Aleyna skończyła opowiadać, a co za tym szło skończyła układać. Wszystko zamarło. Osiem par oczu koncentrowało się tylko na jednej rzeczy. Kole z podpisem "Skrzynia Umarlaka".
- Czy to...- chciałam się upewnić, czy dobrze zapamiętałam historie z tą nazwą związaną,  jednak Jack mi przerwał:
- Will, pozwól na chwilę - to mówiąc wstał od stołu zabrał trunek. Nie trzeba było się zastanawiać, kto z nas jest proszony przez Jacka, oczywiste to było iż ja. Poszłam, więc w ślady Kapitana Czarnej Perły. Prowadził mnie przez całą tawernę, aż zniknął za wielokrotnie łataną, brązową kurtyną. Odkrył pomieszczenie pełne przeróżnych skrzyń, worków lub beczek. Usiadł na jednej z większych skrzyń, a ja obok niego. Miejsce nie było przypadkowe. Jack stanowczo wbił miecz w beczkę i podstawił pod nią kufel. 
- Skrzynia Umarlaka...Turner zostawił tam swoje serce - zaczął spokojnie
- Dzięki Tobie - uzupełniłam. Gdy byłam mała to była moja ulubiona historia. Na łodzi wśród szumu fal i powiewów nocnej bryzy uwielbiałam słuchać jak wspaniały Kapitan marzący o nieśmiertelności pomaga konającemu przyjacielowi wbić nóż w serce Daviego Jonesa. 
- Albo przeze mnie - odparł Sparrow - Chodzi o to, że musisz się zastanowić czy na prawdę chcesz tam płynąć. Będziemy mijać miejsca, które pociągają za sobą wiele wspomnień tych pięknych, jak i tych nie przyjemnych. Z pewnością wiesz, że nasza przyjaźń - moja i Willa - była burzliwa - wreszcie zaczął gadać od rzeczy przy tym upijając łyk rumu. 
- Wiesz, że uwielbiam przygody. To zależy czy ty chcesz przez to przechodzić jeszcze raz - odpowiedziałam. Dla mnie to było jasne - płyńmy tam gdzie poniesie nas mapa. 
- Wszystko co widzisz zawdzięczasz mocy amuletu. To wszystko co się dzieje jest stworzone dla Ciebie i dla Aleyny. Od nas nic nie zależy. Ty musisz zdecydować czego pragniesz - powiedział i podał mi trunek. Przy wybieraniu odpowiednich ścieżek życia rum jest potrzebny jak nic innego. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek rozważyć między moimi stopami został wbity miecz.
- Insynuujesz coś? - spytałam podnosząc wzrok z nad kufla
- Odświeży ci Twój umysł - wzruszył ramionami i podrzucił swoją broń. Jakże podstępne było namawianie młodocianej pod wpływem alkoholu do walki wręcz, lecz czasem zgubna chęć przygody nie pozwoliła mi odmówić. Dźwignęłam miecz i z klasą natarłam na Jacka. Z gracją skakaliśmy po różnego rodzaju skrzyniach, beczkach, workach, pułapach i innych przedmiotach znajdujących się w pomieszczeniu, które jestem skora nazwać magazynem.
- Kto cię uczył walki? - spytał Sparrow z przekąsem
- Ojciec, masz jakieś uwagi co do mojego stylu? - odparłam ze stoickim spokojem przeskakując w tym samym czasie beczkę, w której swego czasu pirat wybił dziurę. Napełniłam niezliczony raz z rzędu naczynia trunkiem.
- Nawet bym nie śmiał...Kapitanie - powiedział odbierając ode mnie rum.
- Kapitanie? - spytałam zdziwiona
- Owszem, jesteś Kapitanem naszej podróży: właśnie wybrałaś rejs ku Skrzyni Umarlaka.
Nie mogę powiedzieć, że nie zadziwiło mnie to, lecz jednak prawda. Każdy by wyczuł od razu czego chce, to oczywiste. W moich żyłach płynęła krew Sparrow'ów. Ojciec twierdził, że stanowczo nadużywałam tego faktu, zbyt często usprawiedliwiałam się moim nazwiskiem. Może i miał rację, lecz jedno nie mogło ulegać wątpliwościom - kochaliśmy przygody.
Nie wiele pamiętam co się potem działo. Chyba nadal walczyliśmy dla treningu i zabawy, piliśmy i chyba śpiewaliśmy szanty. Ostatnie co jeszcze zdążyłam zarejestrować to czyjeś ramiona mnie podnoszące i słowa Jacka:
- Chyba za bardzo zabalowaliśmy - mówił to niewinnym tonem, jakby nic się nie stało, ani z jego winy, ani z mojej, jakby nie było sprawy
- Spiłeś moją imienniczkę? - krzyknął Turner. W tym momencie kompletnie utraciłam przytomność. Co będzie wyjaśniać moją reakcję, gdy ból głowy przestanie mi doskwierać dnia następnego. Albowiem Czarna Perła ponownie została skradziona, ale o tym dowiedziałam się dopiero nazajutrz. Ile ja bym dała, żeby widzieć minę jej Kapitana, która jak z późniejszych faktów wynikało była bezcenna przynajmniej w mniemaniu Will'a. 

2 komentarze:

  1. Hej
    przeczytał wszystko
    I bardzo mi się spodobało to co piszesz
    + Szablo świetny
    Ogólnie trafiłaś z tematyką dla mnie
    czakam nn
    I zapraszam na 14 :* http://aquasenshi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ja piszę jako William, a moja koleżanka (bez konta na bloggerze) jako Aleyna. Ale przekaże również i jej. Cieszymy się, że ci się podoba.

      Usuń