niedziela, 16 czerwca 2013

Beginning of a journey - William



Pojechałam na obóz żeglarski. Przydzielono mnie do domku. Ładnego. Na plaży blisko morza. Ale zmartwiła mnie jedna rzecz...domek był dwuosobowy. Nie miałam zamiaru dzielić go z jakąś zadufaną w sobie dziewczyną. Lecz zawsze stawiałam na improwizację. 'Zobaczymy później' pomyślałam i zaczęłam się rozpakowywać. Nigdy nie byłam zbyt wylewna dla nie znajomych. Wolałam zatapiać moje myśli w rumie. Właśnie wyciągałam jego butelkę, ale usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Szybkim ruchem ręki zrzuciłam butelkę pod łóżko. 
- Witaj. Jestem Aleyna. Wygląda na to, że będziemy musiały dzielić ze sobą domek - powiedziała stojąca w progu dziewczyna  spokojnym, ale i stanowczym tonem. Najwyraźniej również nie była zbyt wylewna. Zaczęłam więc rozpakowywać się dalej. Podnosząc butelkę zza mojej koszulki wysunął się złoty amulet. 
Piracki amulet. Dostałam go od ojca, gdy wyjeżdżałam na ten obóz. Wiedziałam jakie ma znaczenie na morzu. Znałam dokładnie wszystkie legendy o nim, jak i o jego właścicielu. Legendarnym właścicielu o identycznym nazwisku jak ja. Lecz najwyraźniej moja współlokatorka, również zauważyła fakt posiadania tego przedmiotu. 
- Skąd go masz? - zapytała podejrzliwie 
- Dostałam od ojca - odparłam tajemniczo
- Nie udawaj, że nie wiesz - zaczęła Aleyna z uśmiechem na ustach
- Widzę, że ty też wiesz - zaśmiałam się. Aleyna wbrew moim obawom wydała mi się miłą dziewczyną. Również tajemniczą i nie zbyt wylewną jak ja. Gdy skończyłam się pakować wyszłyśmy na zbiórkę. Dyrektor coś przynudzał o ciszy nocnej. Ja zamiast słuchać rozglądałam się po miejscu. Do molo były przycumowane łódki. Dwu osobowe coś w stylu Omegi. Najzwyklejsza łódka do ćwiczeń. Nie wiem po co matka mnie tutaj wysłała. Z ojcem wychowałam się na jachcie. Nie potrzebna była mi wiedza o węzłach żeglarskich. A już na pewno nie przynudzanie o teorii. Po co w praktyce przyda nam się kółko z wiatrami? Nie lepiej od razu wskazać je na łódce? Nikt przecież nie usiądzie i nie zacznie rysować martwych punktów. Albo komu przyda się w praktyce nazwa węzła? Żaden kapitan nie poprosi cię " Przycumuj łódkę wyblinką czy-jak-to-tam-się-nazywa" rozkaże ci " Przycumuj łódź". Te obozy naprawdę nie mają sensu. W końcu zanudzanie o zasadach skończyło się i wszyscy się rozeszli do domków. Usiadłam na łóżku i wypiłam łyk rumu. Skierowałam butelkę w stronę Aleyny. 
- Nie piję. Jeszcze nie mogę - odmówiła
- Ahh... - uśmiechnęłam się przepraszająco. Siedziałyśmy chwilę w milczeniu. W końcu Aleyna oznajmiła tonem nie znoszącym sprzeciwu:
- Chodźmy na pomost - Zgodziłam się, narzuciłam na siebie brązowy płaszcz i wyszłam. 
- Chcesz się wyprawić łódką? - spytałam z błyskiem w oku. 
- Księżyc jest w pełni. Według legend była to magiczna noc - uśmiechneła się Aleyna
- Noc w której bariery przestawały istnieć - dodałam. Jak postanowiłyśmy taki i zrobiłyśmy. Aleyna odcumowała łódkę, a ja zajęłam miejsce za sterem. Wiatr rozwiał mi włosy. Uwielbiałam to uczucie. I zapach. Zapach wypływania. Wypływania w morze. Aczkolwiek tutaj byliśmy bardziej w jeziorze czu zatoce połączonej z morzem. Ale zawsze to coś. Księżyc rzeczywiście miał w sobie coś magicznego. Spojrzałam na amulet. Lekko srebrzył się dając odpowiednie światło. Zawiesiłam go więc na bomie, aby jego delikatna łuna oświetlała nam drogę. 
- Podaj rum - rozkazałam
- Sterujesz - przypomniała mi Aleyna
- Od kilku łyków jeszcze nikomu się nic nie stało - machnęłam ręką. Ale Aleyna nadal nie chciała mi podać rumu. Postanowiłam więc nie robić zwrotów, przez dłuższy czas. Liczyłam, że wiatr się nie zmieni. Dzieki temu łódka płynęłaby tak wolno, że spokojnie mogłambym pójść po rum. Tak też i zrobiłam. A moj plan idealnie się sprawdził. Wyciągnęłam butelkę rumu i wróciłam do steru. Natychmiastowo wykonałam zwrot, rozkazując wpuścić foka w pełny łopot. Zwrot udał się. Lecz przyznaje, nie obyło się bez lekkiego zmoczenia. Ale przy tm co przeżywałam na Midnight Storm było to niczym lekka bryza, pare kropelek. Odkorkowałam rum. Zawsze robiłam to w ten sam piracki sposób. Wzięłam korek między zęby i odchylając głowę do tyłu wyciągnełam go, a sam korek wyrzuciłam za burtę spluwając przy tym. Upiłam dość spory łyk. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz